Od zeszłego tygodnia nie słucham nic innego, wreszcie dopadłem w tym roku prawdziwą perełkę. Coś co mi umknęło, a naprawdę jest warte polecenia. Włoską odmianę progrockowej melancholii i pozaziemskiego smutku. Pierwszy odsłuch intrygował, drugi – zaciekawił, trzeci… po trzecim nie ma już przerwy – leci non stop. To perła, która wysoko znalazłaby się na mojej ocenie płyt roku 2009.
Pierwsze skojarzenia z Porcupine Tree, ale też czego już brygada Wilsona nie grała. W tym przypadku wpływy i skojarzenia z nim to jednak zaleta, tym bardziej, że ostatnia płyta Porcupine Tree mnie do końca nie przekonała.
Dziwna rzecz - dla mnie najczęściej wybieraną kompozycją na pierwszy videoclip jest najmniej charakterystycznym i pobieżnie najmniej ciekawym utworem. Ale jeśli ten utwór jest najmniej interesującym - to co zawiera reszta?
środa, 13 stycznia 2010
Nosound - A Sense Of Loss [2009]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
O slicznosci! Pamietam, ze Kosinski zapodawal to u siebie. Dzieki.
Prześlij komentarz