Od zeszłego tygodnia nie słucham nic innego, wreszcie dopadłem w tym roku prawdziwą perełkę. Coś co mi umknęło, a naprawdę jest warte polecenia. Włoską odmianę progrockowej melancholii i pozaziemskiego smutku. Pierwszy odsłuch intrygował, drugi – zaciekawił, trzeci… po trzecim nie ma już przerwy – leci non stop. To perła, która wysoko znalazłaby się na mojej ocenie płyt roku 2009.
Pierwsze skojarzenia z Porcupine Tree, ale też czego już brygada Wilsona nie grała. W tym przypadku wpływy i skojarzenia z nim to jednak zaleta, tym bardziej, że ostatnia płyta Porcupine Tree mnie do końca nie przekonała.
Dziwna rzecz - dla mnie najczęściej wybieraną kompozycją na pierwszy videoclip jest najmniej charakterystycznym i pobieżnie najmniej ciekawym utworem. Ale jeśli ten utwór jest najmniej interesującym - to co zawiera reszta?
środa, 13 stycznia 2010
Nosound - A Sense Of Loss [2009]
niedziela, 10 stycznia 2010
Alice In Chains - Black Gives Way To Blue [2009]
Rok 2009 się skończył, a ja jeszcze tyle płyt nie przesłuchałem. Jedną z nich była przed laty uwielbianego przeze mnie Alice In Chains. Szybko nadrobiłem tą zaległość i(?) no cóż, nie umiem jak przed laty się zachwycić, a szkoda bo to nie jest zły materiał.
Fajnie, że są znów. Szkoda tylko, że nie wyszedł ten materiał przed 10 laty, byłbym w niebo wzięty. Ten zaprezentowany kawałek bardzo przypomina mi dokonania Butthole Surfers z poczatków ich twórczości w latach 80-tych - miło powspominać
The Antlers - Hospice [2009]
Trochę się opuściłem w zapisywaniu moich fascynacji muzycznych których doznaję. Rok zeszły już dawno miną…ł. A ja ciągle fascynuje się muzyką którą poznałem już jakiś czas temu. Dlatego nie mogłem sobie pozwolić by pewne płyty, czy utwory umknęły z zapisu w tym blogu. Tym bardziej, że ciągle ich słucham.
A jeśli The Antlers dotarło do mnie w połowie grudnia, trudno się dziwić, że mnie ciągle zachwyca. Płyta jest wspaniała, wystarczy posłuchać tylko tego kawałka, by zrozumieć dlaczego…
wtorek, 5 stycznia 2010
The Slew - 100 Percent [2009]
Nie za bardzo znam się na muzyce hip-hopowej, tym bardziej tej amerykańskiej. Lecz znam i co najmniej szanuje dokonania tych największych tuzów jak Run-DMC czy Beastie Boys. W me ręce, a raczej uszy dotarła produkcja nic mi nie mówiąca, zresztą chyba szerzej nieznana (myślę tu o Polsce), ale to także nie ma znaczenia. Znaczenie ma tylko to, że jest w tym to coś, co każe mi odsłuchać ten album po raz kolejny, może nie od razu, bo muzyka w takim formacie jest dla mnie nużąca, ale pozostaje nieodparta chęć powrotu do tej muzyki.
Co tutaj mnie przyciąga? Zauroczyła mnie psychodeliczna, bardzo ciężka brzmieniowo ścieżka dźwiękowa w kilku utworach. W kompozycji Robbing Banks nawet trudno mówić o konwencji hip-hopowej utworu (gdyby nie wszechobecne sample). Do reszty materiału muszę się jeszcze przekonać. Wiem, że wrócę do tego albumu jeszcze
Do posłuchania na ten tydzień polecam jednak najbardziej rozpoznawalny kawałek – u mnie od niego się zaczęło właśnie
niedziela, 3 stycznia 2010
33 v 2009
Płyty w roku 2009
Właśnie tak, nie będą to płyty roku, a płyty w roku 2009. Pierwszy raz udało mi się mniej więcej na bieżąco śledzić wydawnictwa muzyczne, zbliżone do mojego ego. I choć przeważnie wybiera się najlepsze, ja w tym zestawieniu chciałbym zachować w pamięci te wydawnictwa, które wywarły na mnie co najmniej duże wrażenie. Oczywiście chciałem budować listy krajowych, zagranicznych, topy i kolejności, ale po pobieżnym porównaniu kilku płyt stwierdzam - to nie ma sensu. Wszystko w naszym pięknym/przeklętym życiu zależy od (stosunku) perspektywy z której patrzymy, lub słuchamy - od tego co w danej chwili jest dla nas ważne. Dziś jest ważne to, jutro co innego, tak też jest z tymi płytami, choć są płyty wyróżniające się nawet ponad potrzebę danej chwili. Jednak wszystkie zaprezentowane tutaj płyty były z pewnych względów ważne w 2009 dla mnie i dlatego się tutaj znalazły.
Z faktów które muszę zaznaczyć - ciekawostka, wydaje mi się, że nigdy przedtem nie zaistniało tyle niezłych płyt polskich – w zestawieniu 1/3 z nich to nasze rodzime produkcje. I jeśli słyszę, że był to kiepski rok … cóż dla mnie to pierwszy rok tak szeroko rozpoznany
A więc zestaw zawiera płyty najważniejsze (dla mnie) w roku 2009, w kolejności alfabetycznej, z wyróżnikiem dla którego dana płyta była wartościowa … innych nie pamiętam, bądź (co jak najbardziej możliwe) nie chcę pamiętać.
1. Alela Diane – „To Be Still”
Za folk amerykański który jak żaden inny zapada w ucho
2. Anita Lipnicka – „Hard Land of Wonder”
Za polską wersję Bat For Lashes – tak mi graj Anita
3. Anneke Van Giersbergen & Agua De Annique –„Pure Air” + „In Your Room”
Za niebiański głos na dwóch płytach w tym roku – tak mi śpiewaj Ania
4. Archive – „Controlling Crowds”
Za kontynuację utworu Again, niech to nigdy się nie kończy
5. Astra – „The Weirding”
Za odnalezione zagubione ogniwo lat 70-tych pomiędzy Deep Purple, a Black Sabbath
6. Bat For Lashes – „Two Suns”
Za perłowy sen, za śnienie na jawie i za niewytłumaczalny niepokój
7. Believe – „This Bread Is Mine”
Za wypełnienie luki po kiepskim w tym roku Riverside
8. Closterkeller – „Aurum”
Za wielki powrót
9. Dead Man's Bones – „Dead Man's Bones”
Za intrygującą muzykę, bo aktor z niego na razie nieciekawy
10. Dick4Dick – "Summer Remains"
Za zupełne pozytywne zaskoczenie, aha i proszę, nie grajcie już Hollywood…
11. Fever Ray – „Fever Ray”
Za nową muzę, także ta odgrywaną w Katowicach
12. Florence and The Machine – „Lungs”
Za debiut roku
13. Franz Ferdinand – „Tonight: Franz Ferdinand”
No ba – tutaj wszystko jest naj naj naj
14. Gazpacho – „Tick Tock”
Za najpiękniejszą płytę w tym roku
15. Henry Priestman – „CoLi”
Za granie lepiej niż Bruce Springsteen dzisiaj
16. Hey – „Milość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!”
Za kilka świetnych kawałków
17. IAMX – „Kingdom Of Welcome Addiction”
Za syntezatory
18. Indukti – „Idmen”
Za nowatorstwo i pałer jakiego nie znają na świecie – toż to ekstraklasa światowa
19. John Frusciante – „The Empyrean”
Takiej płyty-perły nie powstydziłby się żaden muzyk
20. Kasabian – „The West Rider Pauper Lunatic Asylum”
Za wymiecione dyskoteki wraz z Franz Ferdinand
21. La Roux – „La Roux”
Za lata 80-te w dyskotece
22. Lisa Gerrard – „The Black Opal”
Cóż - to chyba nostalgia za nieistniejącym Dead Can Dance
23. Marillion – „Less Is More”
Za odgrzewane kawałki, lecz w nowej oprawie, z co najmniej tak dobrymi emocjami co kiedyś
24. Pati Yang – „Faith Hope Fury”
Za najlepszą płytę w tym roku, która nawet spodobała się mojej wybrance
25. Satellite – „Nostalgia”
Mam nadzieję że nie będzie to „is it over” że tak klimatyczną muzykę usłyszymy znów, znów, znów,…
26. Sofa – „Doremifasofa”
Za moją pamięć K-44
27. Steve Hackett – Out of the Tunnel's Mouth
Za najlepszy swój album – to musiało być arcydzieło
28. The Antlers – Hospice
Za smutek który rozwala najmocniej zatwardziałych
29. The Decemberists – „The Hazards of Love”
Za niepowtarzalność i za utwór którego tu nie ma
30. The Eastern Wave - All Covet, All Lose
Za bezpretensjonalność, psychodelię, za świeżość w tym co grają
31. Tori Amos – „Abnormally Attracted to Sin”
Za melancholię i powrót do emocji z przed lat
32. Votum – „Metafiction”
Za pójście we właściwym kierunku – lepiej mały niedosyt, czekając na więcej…
33. XIII. Stoleti – „Dogma”
Za konsekwencję i ich mroczno-krwawe wizje