Jakoś tak dziwnie pokręcone stają się nasze gusta muzyczne z biegiem czasu. Od początku lat 80-tych byłem wielkim fanem Mariilionu i ich twórczości, oczywiście tej z Fishem. Mimo, iż byli tylko kolejną kapelą korzystającą z dokonań wczesnego Genesis, to nie byłem wtedy w stanie strawić tego co tworzył Peter Gabriel i Phil Colins. Dziś jestem wielkim fanem twórczości Genesis, nic nie ujmując wielbionemu do dzisiaj ówczesnego i obecnego Marillion. Kiedyś wydawało mi się, że twórczość tych kapel jest tak różna, iż nie da się jej w ogóle porównać na korzyść oczywiście Fisha, a co dopiero łączyć(?). Dziś wydaje mi się to niedorzeczne. A co te dywagacje mają wspólnego z poznaną dopiero co płytą Big Big Train?
Oto na płycie zespołu Big Big Train ja słyszę głos Stiva Hogartha w iście Genesis’owskich kompozycjach. Płytę należy przesłuchać kilkukrotnie, by poszczególne kompozycje „zobaczyć” w pełnej krasie, a co najważniejsze – nie ma tu słabych kawałków. Wszystkie, mimo że nie są przebojami do radia, po kolei wciągają i chce się ich słuchać po raz kolejny.
sobota, 3 kwietnia 2010
Big Big Train - The Underfall Yard [2009]
Subskrybuj:
Posty (Atom)